Projekty i inwestycje unijne
  • Język migowy
  • BIP

Intro 2017 za nami

2017-07-25

Dziedziniec Zamku przez kilka godzin rozświetlały nowoczesne projektory, które na froncie kaplicy św. Tomasza malowały fantsmagoryjne obrazy pełne całej gamy barw. Jednym z bardziej dojmujących obrazów był widok krwisto czerwonego herbu Raciborza i napisu podkreślającego jubileusz 800 lat praw miejskich naszego miasta. Zgromadzeni na Zamku uczestnicy festiwalu od wczesnych godzin popołudniowych mogli bawić się przy niezwykle energetycznej muzyce elektronicznej. Oprócz gry światła i dźwięku fani mogli także przyjrzeć się dziesiątkom obrazów, które wystawiali lokalni artyści. Tuż obok, na miejskich bulwarach, wyrosła druga impreza. Na przystani miejskiej i na plaży zaroiło się od spacerowiczów, ciekawskich, gapiów. Wieczorem, gdy Zamek ożył dzięki mappingowi jako zupełnie inne miejsce światło zaczęło zmieniać również brzeg Odry. Wcześniej miały tu używanie zwłaszcza najmłodsi. Było malowanie plaży, możliwość skakania na gigantycznej foliowej pajęczynie umiejscowionej tuż obok popularnej "Rybaczówki" w tym dniu przyozdobionej neonem z napisem "Love". Na przystani młoda dziewczyna pokazywała, że wystarczy tylko kreda, by móc jednocześnie tworzyć się bawić. Do zabawy, a jednocześnie intelektualnego wysiłku zachęcano również na plaży, gdzie animatorki pokazywały jak tworzyć geometryczne figury przy użyciu stron gazety. Przy wałach porozkładali się lokalni artyści ze swoimi rzeźbami, obrazami. Tłoczno i gwarno było również na urzędzeniach do street workoutu, gdzie chłopcy i dziewczęta prezentowali tężyznę, krzepę i gibkość. Dzieci miały także niesamowitą możliwość wycieczki motorową łodzią po Odrze, tak by przekonać się jakiego uroku daje miastu ta druga co do wielkości rzeka w naszym kraju. Na Zamku tymczasem uczestnicy festiwalu bawili się przy bitach serwowanych przez czołówkę europejskiej sceny "elektro". Fanów porwał Kiasmos - duet z Islandii, który jeszcze kilka tygodni temu rozgrzewał publiczność na gdyńskim Open Air oraz intrygujący i niezwykle oryginalny projekt rodem z Małopolski Bass Astral. Publiczość mogła poruszać się także przy dźwiękach spod ręki utalentowanego producenta Roberta Babicza i Jana Blumquista z zespołem. Warto zauważyć, że ten prawdziwy pochód czołówki europejskiej sceny rozpoczął nasz człowiek - Furrier. Mimo, że wieczorem bardzo brzydką niespodziankę organizatorom spłatała pogoda, uczestnicy festiwalu, liczeni raczej w setkach niż w dziesiątkach, zdawali się być bardzo zadowoleni ze swojej obecności i tego, co zaproponował im organizator.

do góry